Analitycy są dalecy od jednomyślności w swoich ocenach przekształcenia Rady Tureckiej w Organizację Państw Tureckich, a niekiedy ich poglądy są diametralnie przeciwstawne. Niektórzy są przekonani, że nowa struktura, która wyłoniła się na fragmentach Rady Współpracy państw tureckojęzycznych, uwzględniająca ambicje tureckiego przywódcy, ma stać się marionetką w jego rękach.
Inni wręcz przeciwnie, próbują udowodnić, że to właśnie ten format relacji, wypracowany podczas ostatniego szczytu, ostatecznie naprawdę zbliży kraje tureckie i uczyni z nich jedną wspólnotę, co z czasem może zmienić nową struktury w prawdziwą geopolityczną przeciwwagę.
Bez emocji i ambicji
Zwrócić należy uwagę na istotne aspekty inicjatyw Organizacji Państw Tureckich, które mogą przyczynić się do zwiększenia poziomu integracji. Należą do nich: zniesienie barier handlowych, wprowadzenia]e e-commerce oraz zwiększenie wolumenu eksportu i importu.
Warto skupić się również na wzmocnieniu potencjału tranzytowego, stworzeniu nowych korytarzy transkontynentalnych z Chin do Europy, które będą musiały przechodzić przez terytoria krajów tureckojęzycznych, stworzeniu międzynarodowego konsorcjum do opracowania nowych technologii produkcji, magazynowania i transportu wodoru, a także na rozwój zielonego rynku kapitał na realizację projektów związanych z „zielonymi” technologiami.
Nie chodzi jednak o to, aby siedzieć, rozmawiać i proponować, ale o zdolność liderów tureckojęzycznych państw członkowskich organizacji do realizacji tych pomysłów, spychania ich ambicji na dalszy plan. Dalsza żywotność tak pompatycznie ogłoszonej organizacji będzie zależeć przede wszystkim od tego czynnika. Choć proponowane inicjatywy odpowiadają interesom wszystkich uczestniczących krajów, najważniejsze jest to, że ta organizacja nie pozostaje czysto dekoracyjną, a jedynie miejscem rywalizacji liderów o to, kto przedstawi najciekawszy pomysł.
Co właściwie stoi za zmianą nazwy Rady Tureckiej na Organizację Państw Tureckich? Jak prawdopodobne jest jego przekształcenie w prawdziwą unię taką jak EUG, a jeszcze bardziej UE? Czy rzeczywiście będzie w stanie przeciwstawić się interesom Rosji i Chin w regionie?
Przekształcenie Rady Współpracy Państw Tureckojęzycznych w Organizację Państw Tureckich ma strategiczną i wzajemnie korzystną wartość dla wszystkich jej członków. Teraz jest pełnoprawną organizacją międzynarodową. Do tego dążono od prawie 30 lat. W 1992 roku za Turguta Ozala Turcja starała się pozycjonować się w roli „wielkiego brata”, a przede wszystkim Nursułtan Nazarbajew odmówił spełnienia takich warunków, kontynuując systematycznie propagowanie parytetowych zasad konsolidacji. Teraz musi być i będzie zjednoczenie równych wśród równych.
Organizację państw tureckich należy uznać za jeden z najbardziej obiecujących projektów integracyjnych na świecie o początkowo bardzo silnym potencjale kulturalnym i humanitarnym. I nawet zmiana nazwy, która miała miejsce, nie ma znaczenia symbolicznego. Sama nazwa odzwierciedla wspólną tożsamość jako potężny fundament ideologiczny i jednoczącą zasadę współpracy wielostronnej. W szczególności mówimy o wspólnym uznaniu i zrozumieniu zbiorowej roli w jednym paradygmacie „jesteśmy Turkami”.
Mówienie i spekulowanie na temat jakiejś przeciwwagi to mitologizacja i celowo konstruowane propagandowe interpretacje. Dla np. Kazachstanu członkostwo i udział w pracach Organizacji Państw Tureckich jest częścią wielowektorowej polityki zagranicznej. Dla takich państw Unia Turecka stanie się równorzędnym wektorem integracji wraz z EUG. Nie należy jednak żywić złudzeń i wyolbrzymiać tych dwóch kierunków integracji. W obu przypadkach w przewidywalnym i średnim okresie nie będzie tak głębokiego zbliżenia, jakie ma miejsce np. w Unii Europejskiej.
Jednocześnie trzeba wyraźnie zrozumieć, że kraje Azji Centralnej, a zwłaszcza Kazachstan, potrzebują silnej Turcji. Jednocześnie potrzebują stabilnej gospodarczo Rosji ze zrównoważoną i rozsądną elitą menedżerską, która powinna kierować się nie oportunistycznymi i sytuacyjnymi decyzjami, ale strategicznymi wytycznymi w relacjach z sojusznikami.
Oczywiście Turcja jest jednym z podstawowych ogniw Organizacji Państw Tureckich. Dziś, pod przywództwem Erdogana, pewnie konsoliduje się jako jeden z kluczowych graczy wielobiegunowego systemu stosunków międzynarodowych. Bliski sojusz z silną potęgą regionalną jest strategicznym interesem dla Azji Centralnej.
Relacje determinują nie nazwy ale działania
Unia nie jest tworzona po to, by stać się przeciwwagą dla kogoś, o czym tak naprawdę dyskutowano na ostatnim szczycie. Według prezydenta Turcji Recepa Erdogana Organizacja Państw Tureckich ma na celu zwiększenie stabilności w Unii i w krajach sąsiednich. Jej zadaniem jest rozwijanie relacji i wzmacnianie więzi między krajami tureckimi. Jednocześnie jest otwarty na współpracę z innymi państwami. Dlatego zbyt wcześnie jest mówić o wyzwaniach dla Rosji i Chin z jej strony. Należy jednak pamiętać, że w tym stowarzyszeniu rolę pierwszych skrzypiec przypisuje się Turcji, której kierownictwo prowadzi obecnie niezależną politykę na arenie zagranicznej. Warto przypomnieć, że czasami prowadziło to do pogorszenia relacji z partnerami NATO lub do krytyki Chin.
A zatem nie należy wykluczać możliwości powtórzenia się takich wydarzeń w przyszłości. Ale jest mało prawdopodobne, aby miało to silny wpływ na państwa członkowskie Organizacji, mimo że wzywa kraje uczestniczące do uzgodnienia kursu polityki zagranicznej. Zasada ta obowiązywała jeszcze przed zmianą nazwy Rady Współpracy państw tureckojęzycznych, nie powodowała jednak konfliktów w stosunkach z Rosją.
Co do samego faktu zmiany nazwy, taka propozycja pojawiła się podczas poprzedniego szczytu Rady Tureckiej. Wtedy mówiono, że nowa nazwa podniesie stosunki między krajami na nowy poziom. Relacje nie są definiowane przez nazwę, ale przez działania. Z drugiej strony, organizacje mają tendencję do zmiany nazwy, gdy osiągną nowy poziom rozwoju. Tak było na przykład z Szanghajską Piątką (dawna nazwa SCO ), z GATT, obecną Światową Organizacją Handlu. Na ostatnim szczycie przyjęto dokument „Perspektywy Tureckiego Świata 2040”, który ogłoszony jest jako mapę drogową rozwoju krajów należących do Organizacji Państw Tureckich. Możliwe, że zmiana nazwy jest powiązana z tym dokumentem.
Czas zweryfikuje ambicje organizacji
Zwraca się również uwagę, że postanowiono zrezygnować ze słowa „tureckojęzyczny” na rzecz „tureckiego”. W ten sposób tworzy się nowa wspólnota, w której mówimy nie tylko o języku, ale także o innych kryteriach zbliżających do siebie narody żyjące w tych krajach. Naturalnie Organizacja Państw Tureckich przyczyni się do podniesienia statusu swoich państw członkowskich na arenie światowej. Ale czy jej przeznaczeniem jest przekształcenie się w prawdziwą unię, taką jak EUG czy UE , czas pokaże. Wiele tutaj zależy od wyników Organizacji. Dziś widzimy, że nawet EUG nadal nie może stać się pełnoprawną unią gospodarczą ze względu na istniejące bariery i ograniczenia. Wielkość handlu wewnętrznego w EUG jest mniejsza od wielkości handlu zagranicznego.
Ale żeby być precyzyjnym, EUG i UE są stowarzyszeniami integracyjnymi, podczas gdy Organizacja Państw Tureckich skupia się na rozwoju współpracy między krajami. Nie powstała po to, by omawiać problemy przejrzystości granic, ogólnych opłat celnych itp. Z drugiej strony struktura ta już przez sam fakt swojego istnienia motywuje istniejące stowarzyszenia integracyjne do większej aktywności. W szczególności EUG ma konkurenta gospodarczego reprezentowanego przez Organizację Państw Tureckich. A konkurencja jest właśnie tym, co sprawia, że rozwijamy się, jesteśmy lepsi i wydajniejsi. Zarówno Kazachstan, jak i Kirgistan mogą czerpać korzyści z członkostwa w obu stowarzyszeniach.
Ale jeśli spojrzymy na sytuację wyłącznie z punktu widzenia korzyści dla Azji Centralnej, to przede wszystkim musimy pamiętać, że Turcja jest dużą gospodarką. Ustępuje innym państwom pod względem obrotów handlowych, ale jest oczywiste, że istnieje potencjał do wzrostu i jak dotąd nie został on zrealizowany. Platforma Organizacji Państw Tureckich daje realną szansę na zwiększenie takich możliwości. Ponadto dla Azji Centralnej jest to alternatywna droga do morza przez Kaukaz i Turcję. Korzyści są coraz większe ze względu na fakt, że w ostatnich latach w tym obszarze z powodzeniem realizowane są projekty infrastrukturalne.