Po rewolucji i wojnie Armenia musi znaleźć równowagę geopolityczną

Dyplomacja ormiańska będzie odtąd w znacznie większym stopniu zależna od czynników zewnętrznych. Wielowektorowa polityka zagraniczna pozostanie w jej interesie narodowym, ale teraz łatwiej będzie to powiedzieć niż zrobić.

Przełomowe wydarzenia, jakich Armenia przeszła w ciągu ostatnich dwóch lat – aksamitna rewolucja 2018 r., klęska w wojnie w Karabachu w 2020 r. i wynikający z niej kryzys – nie mogły nie wpłynąć na politykę zagraniczną tego kraju.

Zmiana reżimu zrodziła nadzieje, że demokratyzacja Armenii zapewni międzynarodowe wsparcie i ochroni ją przed zagrożeniami zewnętrznymi. Druga wojna w Karabachu pokazała wielkim kosztem, jak naiwne i bezpodstawne były te oczekiwania. Teraz Armenia musi wyznaczyć nowy kurs polityki zagranicznej w trudnych warunkach stworzonych przez klęskę w Karabachu i napięty impas wewnątrz kraju.

Przejęcie władzy na fali zmian wewnętrznych

Protesty w 2018 r. dotyczyły głównie demokratyzacji i sprawiedliwości społecznej, pozostawiając niewiele miejsca na politykę zagraniczną. Lider rewolucji, Nikol Paszynian, starał się podkreślić, że nie ma ona kontekstu geopolitycznego, w przeciwieństwie do innych postradzieckich powstań. Mimo to liderzy protestu deklarowali zamiar budowania relacji ze światem zewnętrznym „z bardziej niezależnych stanowisk”.

Niegdyś wybrany na premiera impulsywny Paszynian, niedoświadczony w polityce zagranicznej, próbował przekazać tę samą populistyczną narrację, która pomogła mu odnieść sukces w kraju. Na arenie międzynarodowej nowy rząd mówił o reformach, sprawiedliwości społecznej i „przełomie demokratycznym” w przekonaniu, że dążenie do demokracji uodporni kraj na zagrożenia zewnętrzne, przyciągnie inwestycje i zagwarantuje pomoc partnerów zagranicznych w rozwiązywaniu problemów społeczno-ekonomicznych.

Ogromne poparcie Paszyniana pokazało, że większość Ormian wierzy, że obietnica rządu, by uczynić z Armenii „latarnię demokracji” zarówno w regionie, jak i poza nim, naprawdę pomoże ich krajowi w budowaniu lepszych sojuszy. Przekonanie, że świat jest teraz po stronie Armenii, było regularnie wzmacniane deklaracjami poparcia UE i Stanów Zjednoczonych, a także neutralnym stanowiskiem Moskwy w trakcie i po zmianie reżimu w maju 2018 roku.

W pierwszym roku u władzy Paszynian starał się jak najlepiej wykorzystać ideę przełomu demokratycznego Armenii, ale podczas swojej pierwszej podróży do Brukseli na szczyt NATO w lipcu 2018 r. europejscy przywódcy jasno dali do zrozumienia, że ​​nie otrzyma znaczącego wsparcia finansowego. Również Stany Zjednoczone, idąc za izolacjonistyczną ścieżką prezydenta Donalda Trumpa, nie okazały dużego zainteresowania „demokratyczną Armenią” pomimo wysiłków ormiańskich grup lobbystów.

Problem Karabaski

Populistyczna tendencja Paszyniana do naginania polityki zagranicznej do wymogów polityki wewnętrznej powstrzymała nowe władze Armenii przed właściwym zajęciem się głównym problemem polityki zagranicznej kraju: rozwiązaniem konfliktu o Górski Karabach, który w dużej mierze starały się zignorować. W lipcu 2018 r., kiedy wielu w Erywaniu mówiło już o zbliżającej się wojnie, Paszynian powiedział, że „Rosja jest w stanie zapobiec wojnie”, skutecznie spychając odpowiedzialność za zachowanie status quo na Moskwę.

Ten nieodpowiedzialny stosunek do Karabachu utrzymywał się pomimo wyraźnych oznak narastających problemów, bez prób wznowienia rozmów pokojowych. Mimo to rząd Paszyniana nadal liczył na swój „demokratyczny immunitet”, wierząc, że świat nie pozwoli na wojnę z demokracją. „Każda próba rozwiązania tego konfliktu drogą militarną jest atakiem na demokrację, prawa człowieka i pokój.” – powtarzał Paszynian od czasu swojego wyboru do sierpnia 2020 roku.

Jeszcze przed wybuchem wojny w Karabachu jesienią 2020 roku Armenia dwukrotnie miała okazję przekonać się, że takie podejście jest fatalne w skutkach. Kraj nie otrzymał żadnej znaczącej pomocy międzynarodowej w walce z COVID-19. Erywań nie widział też międzynarodowych gestów przyjaźni po lipcowych starciach na granicy z Azerbejdżanem, z dala od Karabachu. Wręcz przeciwnie, międzynarodowi współprzewodniczący Mińskiej Grupy OBWE powiedzieli wówczas, że zmiana formatu procesu rozliczeniowego – na którą nalegał Paszynian od maja 2018 roku – „nie sprzyja wznowieniu konstruktywnego dialogu”.

Po przegranej w czterdziestoczterodniowej wojnie karabaskiej z Azerbejdżanem dyplomacja ormiańska – w tym liczne organizacje diaspory – została praktycznie sparaliżowana. Utrata 75 procent Górnego Karabachu, niepewny status kolejnych 2500 kilometrów kwadratowych, wielu jeńców wojennych w Azerbejdżanie (których Baku odmawia zwolnienia, wbrew porozumieniu o zawieszeniu broni z 9 listopada), a także problemy z komunikacją regionalną pogrążył Armenię w głębokim kryzysie politycznym.

Jakie opcje po wojnie?

Dyplomacja ormiańska straciła ambicję, która charakteryzowała ją od czasu rewolucji w 2018 roku i odtąd będzie w znacznie większym stopniu zależna od czynników zewnętrznych. Wielowektorowa polityka zagraniczna pozostanie w interesie narodowym Armenii, ale teraz łatwiej będzie to powiedzieć niż zrobić.

Administracja Bidena zapowiedziała już gotowość do aktywniejszego wspierania demokracji w przestrzeni poradzieckiej. Nie jest jeszcze jasne, jak duże będzie poparcie USA, ale Paszynian liczy na to i przygotowuje się do wysłania nowego ambasadora do Stanów Zjednoczonych: Lilit Makunts, szefa frakcji parlamentarnej partii rządzącej i lojalnego współpracownika premiera.

Niemniej ważnym pytaniem jest to, jak daleko Rosja jest gotowa wesprzeć rząd Paszyniana. Na razie wygląda na to, że obecny reżim nadal jest dla Moskwy najwygodniejszym partnerem do współpracy przy wdrażaniu wszystkich warunków porozumienia o zawieszeniu broni w Karabachu, w którym Kreml pomógł pośredniczyć, ale to nie będzie trwało wiecznie.

Kolejnym argumentem, który coraz częściej pojawia się w korytarzach władzy Armenii, jest nowa próba normalizacji stosunków z Turcją. Nowy minister spraw zagranicznych Ara Ajvazjan, który został powołany po wojnie, powiedział w zeszłym miesiącu, że biorąc pod uwagę zmieniający się krajobraz Karabachu, Turcja nie ma już powodu, aby zamykać granicę z Armenią. Jednak każda próba przejęcia przez Paszyniana publicznej apatii w celu przeforsowania niepopularnej inicjatywy w zakresie polityki zagranicznej jest obarczona ryzykiem.

Znaleźć balans

Wreszcie kompleksowa i wzmocniona umowa o partnerstwie między Armenią a UE, podpisana w listopadzie 2017 r., weszła w życie 1 marca 2021 r. Jednak zwrot ze strony Armenii w kierunku UE wydaje się obecnie mało prawdopodobny, a w każdym razie nie byłby zbyt popularny wśród zwolenników Paszyniana. Ze swojej strony UE nie jest gotowa poważnie zaangażować się w zbliżenie z Armenią w szczytowym okresie pandemii.

Obecnie głównym zmartwieniem Paszyniana w jego decyzjach dotyczących polityki zagranicznej jest to, jak wpłyną one na jego popularność w kraju. Jeśli chodzi o stabilizację społeczno-gospodarczą, musi pozyskać poparcie Moskwy, ale nie będzie to łatwe: wielu prominentnych członków ormiańskiej diaspory w Rosji – i potencjalnych inwestorów – domaga się jego rezygnacji.

Inną małą, ale aktywną grupą w kraju, na którą mógł liczyć Paszynian, są ci, którzy sprzyjają orientacji na Zachód i liczą na pomoc ze strony Stanów Zjednoczonych i Europy. Oczywiście w tej chwili mało prawdopodobne jest, aby pomoc na dużą skalę pochodziła z tych obszarów co oznacza, że władzom nie będzie łatwo znaleźć równowagę między wymaganiami tej grupy a preferencjami wyborców, którzy przedkładają kwestie społeczno-gospodarcze ponad geopolitykę. To samo dotyczy znalezienia równowagi między współpracą z Moskwą i Zachodem. Obecny rozmiar impasu między Rosją a Zachodem pozostawia osłabionej Armenii jeszcze mniej szans na osiągnięcie równowagi niż przed rewolucją w 2018 roku.

Jedna odpowiedź do “Po rewolucji i wojnie Armenia musi znaleźć równowagę geopolityczną”

Możliwość komentowania została wyłączona.