Im więcej posunięć podejmuje premier Armenii Nikol Paszynian w celu zawarcia pokoju z Azerbejdżanem, tym bardziej wydaje się, że jest w stanie wojny ze znaczną częścią swoich wyborców. Ustępstwo Armenii ma na celu przyspieszenie delimitacji granicy i sfinalizowanie porozumienia pokojowego.
Ostatnie posunięcie Paszyniana, polegające na zwrocie Azerbejdżanowi czterech spornych przygranicznych wiosek, wywołało w Armenii protesty. Protesty wybuchły wkrótce po sfinalizowaniu umowy przekazania 19 kwietnia i nic nie wskazuje na to, by miał to być koniec. Oba kraje uznały to posunięcie za konieczne, aby dostosować się do paktu z 1991 r., znanego jako deklaracja z Ałma-Aty, która ustaliła istniejące wówczas granice byłego Związku Radzieckiego.
Cztery sporne wsie – Baghanis Ajrim, Lower Askipara, Khejrimli i Gizilhajili – znajdowały się po azerbejdżańskiej stronie granicy i były okupowane przez siły ormiańskie na początku lat 90. podczas pierwszej wojny karabaskiej, która zakończyła się w 1994 r. po podpisaniu deklaracji z Ałma-Aty.
We wspólnym oświadczeniu wydanym przez ministerstwa spraw zagranicznych Armenii i Azerbejdżanu stwierdzono, że oba państwa będą pracować nad wytyczeniem odcinków granicy, na których znajdują się cztery wioski do lipca. Następnie miały być prowadzone prace mające na celu ustalenie linii podziału wzdłuż innych spornych odcinków wspólnej granicy. Azerbejdżan postawił zwrot spornych wiosek jako warunek wstępny sfinalizowania kompleksowego porozumienia pokojowego. Cztery inne skrawki ziemi, eksklawy jednego z państw, które są otoczone terytorium drugiego, pozostają sporne i zostaną omówione w późniejszym, nieokreślonym terminie.
Odkąd Armenia poniosła druzgocącą klęskę w drugiej wojnie karabaskiej, Paszynian miał niewielki wpływ na negocjacje z Azerbejdżanem. Jego pragmatyczne podejście do delimitacji granic i trwałego pokoju podsyciło niezadowolenie w kraju. Przeciwnicy twierdzą, że premier rezygnuje ze zbyt wielu postulatów, nie otrzymując nic w zamian. Paszynian starał się przedstawić przekazanie władzy jako historyczny krok naprzód w kierunku pokoju. „Nie chciałbym, żebyśmy przeceniali to, co się stało, ale nie chciałbym, żebyśmy to lekceważyli, ponieważ bardzo ważne jest, aby odnotować, że w rzeczywistości po raz pierwszy Armenia i Azerbejdżan rozwiązały kwestię przy stole negocjacyjnym” – powiedział Paszynian dziennikarzom 20 kwietnia. Wspomniał też, że rosyjskie siły pokojowe opuszczą bazę w armeńskiej prowincji Tawusz po zakończeniu procesu delimitacji granicy.
Pomimo wysiłków Paszyniana, aby nadać pozytywny obrót wydarzeniom, przekazanie władzy zaniepokoiło armeńskie społeczeństwo. Krytycy rządu w Erywaniu twierdzą, że osłabia ono bezpieczeństwo narodowe Armenii, umożliwiając azerbejdżańskim siłom zbrojnym zajęcie pozycji bliżej strategicznych przewężeń. Tymczasem mieszkańcy dotkniętych obszarów organizują nieustanne protesty, w tym zablokowanie głównej autostrady. Droga pozostała zablokowana 22 kwietnia. Inni są niezadowoleni, że umowa o przekazaniu nie rozwiązuje kwestii ormiańskich wiosek okupowanych przez Azerbejdżan w północno-wschodniej prowincji Tawusz.
W ocenie krytyków Armenia poszła na kolejne jednostronne ustępstwo, nawet nie zgadzając się z Baku w sprawie konkretnych map. Odniesienie do deklaracji z Ałma-Aty ma na celu zachowanie twarzy. W ich opinii Baku nie jest zainteresowane delimitacją; Ma bardzo konkretne cele i będzie nadal naciskać, aby je osiągnąć. Początkowa reakcja na wydarzenia w Azerbejdżanie była zupełnie inna. Państwowe media nie szczędziły pochwał azerbejdżańskiemu przywódcy Ilhamowi Alijewowi, podczas gdy mieszkańcy obszarów przygranicznych wyszli na ulice, aby świętować tę wiadomość.