Ta inicjatywa nie pojawiła się wczoraj ani przed rokiem. Idea współpracy trzech regionalnych graczy z trzema państwami Kaukazu Południowego w takiej czy innej formie była głoszona od dawna.

Po raz pierwszy pojawiła się ona w Turcji 20 lat temu. A potem prezydent Recep Tayyip Erdogan „ożywił” ją po ostatniej wojnie karabaskiej i na tle prób jej ostatecznego rozstrzygnięcia zaproponował tzw. „platformę sześciu”, którą wraz z przywódcą Azerbejdżanu pojawiła się na paradzie zwycięstwa w Baku 10 grudnia ubiegłego roku.

Platforma przewidywała powojenną współpracę regionalną Armenii, Azerbejdżanu i Gruzji z trzema dużymi i wpływowymi sąsiadami – Turcją, Rosją i Iranem. Przywódcy Azerbejdżanu i Turcji postulowali odblokowanie wszystkich szlaków komunikacyjnych i uruchomienie ruchu tranzytowego przez terytorium Armenii. Erywaniowi obiecano pomyślność gospodarczą w wyniku zniesienia wieloletniej blokady i innych możliwości, jakie przyniesie mu udział w nowej platformie. Później inicjatywa została nieco przeformatowana przez Rosję i przedstawiła ją jako format „3 + 3”, co w rzeczywistości oznacza taką samą współpracę trzech republik Kaukazu Południowego z trzema potentatami regionalnymi.

Background regionalny

Azerbejdżan jako strategiczny partner Turcji w regionie nie tylko wspierał „platformę sześciu”, ale był też współautorem tego pomysłu. A dziś oficjalne Baku aktywnie promuje ten format współpracy, próbując nakłonić do udziału w niej drugiego „strategicznego partnera” – Gruzję. Z drugiej strony Turcja otwarcie angażuje się w „procesowanie” władz gruzińskich za przystąpienie do „platformy sześciu”. Jednocześnie Rosja współpracuje z Erywaniem, aby przekonać go o konieczności przystąpienia do formatu „3+3”.

Gruzja jest powściągliwa i nieufna wobec indoktrynacji partnerów. Będąc ostoją i wsparciem Zachodu w regionie, ma pewnie obawy z wchodzeniem w jakiekolwiek wspólnoty, których głównym rozgrywającym jest Rosja. Z drugiej jednak strony brak Tbilisi w takich formatach grozi wykluczeniem Gruzji z międzynarodowych rozmów oraz podejmowaniem ważnych dla regionu decyzji ponad głowami Gruzinów.

Władze armeńskie, które po przegranej wojnie w Karabachu znalazły się pod ostrzałem ostrej krytyki ze strony oponentów, również wypowiadają się jedynie ogólnikowo i wstrzymują się z jednoznacznym stanowiskiem dotyczącym możliwości udziału w nowym formacie.

Gruzja na rozdrożu

W Tbilisi wypowiedzi wokół formatu „3 + 3” nie obyły się bez skandalu. Spowodowane było to nie do końca „ostrożnym” i nie do końca „negatywnym” założeniem ministra spraw zagranicznych Davida Zalkalianiego, który w rozmowie z dziennikarzami „przypadkowo przyznał się” do możliwości rozpatrzenia propozycji formatu. Na słowa ministra spraw zagranicznych natychmiast zareagowano w „prozachodnim” środowisku eksperckim i Zalkaliani został jednoznacznie potępiony.

Dla Gruzji uczestnictwo w formacie 3+3 może być kłopotliwe. Pomimo tego, że Turcja oficjalnie wyraziła opinię o stworzeniu takiego formatu po drugiej wojnie karabaskiej, wszyscy (również w Ankarze ) doskonale zdają sobie sprawę, że jest to pomysł Kremla na stworzenie w regionie koalicji antyzachodniej (której liderem będzie oczywiście on sam). A dla Gruzji być może nie przyniesie to nic, poza legitymizacją odstępstwa od kursu prozachodniego.

Jednocześnie idea współpracy trzech republik Kaukazu Południowego jest aktywnie promowana na szczeblu rządowym w Tbilisi, co wyraziła prezydent Salome Zurabiszwili, przemawiając w gruzińskim parlamencie na starcie nowej – 10. kadencji. Ubrała go w format „platformy kaukaskiej”. Podobną „inicjatywę pokojowego sąsiedztwa” przedstawił gruziński premier Irakli Garibashvili na 76. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku, nazywając ją celem „zapewnienia pokoju i stabilności w regionie Morza Czarnego”. Wyraził gotowość zorganizowania międzynarodowego spotkania w Tbilisi w celu omówienia perspektyw nowej dobrosąsiedzkiej inicjatywy w nadziei, że wraz z sąsiadami z regionu dołączą do niej „partnerzy międzynarodowi”. Jednocześnie Garibashvili nie zapomniał potępić Rosji za „okupację terytoriów gruzińskich” i potwierdził dążenie Gruzji do członkostwa w UE i NATO.

Premier Garibashvili po raz kolejny odniósł się do inicjatywy współpracy Gruzja-Armenia-Azerbejdżan po swojej niedawnej wizycie w Erywaniu, podkreślając kluczową rolę Gruzji i przypominając, że Baku za pośrednictwem Tbilisi zwróciło jeńców wojennych do Erywania, a Armenia w zamian przekazała mapę pól minowych. Gruzja nie może pozostać poza regionalnymi formatami geopolitycznymi i mimo obecności w nich Rosji powinna w jakiejś formie zaangażować się w ich pracę.

Idea formatu jest na razie w powietrzu, ale ze względu na to, że istnieją sprzeczności między potencjalnymi uczestnikami, nie tylko między Gruzją a Rosją, ale także między Armenią a Azerbejdżanem, między Iranem a Azerbejdżanem, trudno jeszcze cokolwiek przewidzieć. Ten format jest potrzebny, aby zapobiec konfliktom. Format ten może stać się platformą współpracy, negocjacji, tak aby stosunki między krajami regionu układały się pokojowo. Priorytetowo traktowane są elementy gospodarcze i humanitarne.

Gruzja jest w bardzo delikatnej sytuacji. Turcja aktywnie zabiega o nią, starając się nakłonić ją do udziału w formacie w jakiejkolwiek formie. Z drugiej strony Gruzja, jako jedyny strategiczny sojusznik Zachodu w regionie, nie może bezpośrednio łączyć się z tym formatem, ponieważ może to zostać odebrane za zdradę interesów Zachodu. Jest absolutnie jasne, że Zachód nie jest obecny w nowym formacie. Ale z drugiej strony, jeśli Gruzja spróbuje się całkowicie odizolować, bo jest sojusznikiem Zachodu, który nie uczestniczy w tym formacie, to naturalnie wzrośnie ryzyko wykluczenia z istotnych decyzji regionalnych – wojskowych, politycznych, gospodarczych. Tak więc dzisiejsza Gruzja jest jakby między dwoma pożarami.

Sceptyczny Erywań

W Erywaniu stosunek do nowej inicjatywy „3+3” jest dość sprzeczny. „Władze unikają oświadczeń o możliwości uczestniczenia w tym formacie. Najprawdopodobniej, jeśli taka platforma zostanie stworzona, Armenia nie będzie jedynym krajem, który może się temu sprzeciwić. Ta kwestia również nie jest aktywnie dyskutowana na poziomie eksperckim, ale stosunek do platformy „3+3” jest raczej negatywny niż pozytywny. I nie chodzi tylko o to, że w ramach tej platformy wykluczony jest udział Zachodu, Chin i innych zewnętrznych graczy. Chodzi o to, że ta inicjatywa została wysunięta przez Turcję dwadzieścia lat temu i od dłuższego czasu posuwa się do przodu.

Armenia traktuje też z pewnym sceptycyzmem możliwość rozwiązania wszystkich kwestii konfliktowych w ramach formatu „3+3”. Z punktu widzenia wszystkich kwestii konfliktowych w ramach platformy Armenia będzie miała dwóch przeciwników i trzy państwa neutralne. Sama Armenia będzie małym graczem i nie będzie w stanie promować własnego programu. Niewykluczone, że ​​kraje partnerskie prowadzą negocjacje z władzami Armenii w nadziei na przekonanie ich do udziału w formacie „3+3”, ale negocjacje stały się ostatnio niepubliczne. Najprawdopodobniej konsultacje w tej sprawie weszły już w ogólną agendę negocjacji z przywódcami innych państw, zwłaszcza że kontakty te stają się coraz częstsze zarówno na poziomie publicznym z Rosją, Gruzją i Iranem, jak i niepublicznie – z Turcją i Azerbejdżanem.

Optymizm w Baku

Azerbejdżan jest przekonany, że nowy format ma perspektywy. Baku od samego początku popierało ten pomysł. Ale jego realizacja wymaga udziału wszystkich partnerów. Azerbejdżan widzi w tym formacie obowiązkowych partnerów – Armenię i Gruzję, bo inaczej traci to sens. Dlatego współdziałanie wszystkich trzech państw Kaukazu Południowego jest warunkiem wdrożenia tej platformy. Według Baku zarówno Gruzja jak i Armenia czy tego chcą, czy nie, do pewnego stopnia już pośrednio uczestniczą w takim formacie.  Na przykład towary przechodzą przez terytorium Gruzji z Rosji do Turcji i z powrotem, podczas gdy towary z Armenii do Rosji i z Rosji do Armenii są dostarczane przez terytorium Gruzji. 

Istnieje również wspólny projekt ułożenia linii energetycznej Rosja-Gruzja-Armenia-Iran, który jest rozważany na szczeblu odpowiednich resortów. Oznacza to, że nie mówimy o jakiejś czysto sformatowanej platformie, na której obowiązują surowe warunki i wymagania. Co więcej, nie mówimy o formacie integracji. Raczej mówimy tutaj o stworzeniu platformy dialogu, ponieważ dialog trwa, ale na razie pośrednio. Gruzja mimo braku stosunków dyplomatycznych z Rosją ma z nią dobre obroty handlowe, a przed pandemią rosyjscy turyści aktywnie odwiedzali Gruzję. A jeśli format zostanie wdrożony, więzi te nabiorą bardziej zorganizowanego charakteru, zostaną omówione nowe możliwości.

Azerbejdżan jest przekonany, że nowy format ma perspektywy. Turcja i Rosja nadal aktywnie promują ideę „3+3”. Jednak w ostatnim czasie, na tle zaostrzenia stosunków między Azerbejdżanem a Iranem, udział Teheranu w tym formacie stał się wątpliwy. Co więcej, po zakończeniu drugiej wojny karabaskiej w stosunkach między Armenią a Azerbejdżanem pojawiają się okresowo nowe lokalne ogniska napięć. Na tym tle perspektywa zrealizowania „odwiecznego marzenia” prezydenta Erdogana pozostaje na poziomie pomysłu.