Prezydent Armenii Armen Sarkissian ponowił wezwanie do rezygnacji rządu i nowych wyborów parlamentarnych w związku z zawieszeniem broni, które zakończyło wojnę w Górskim Karabachu 10. listopada.

W wywiadzie dla armeńskiej telewizji publicznej wyemitowanym w środę wieczorem Sarkissian podkreślił, że jest to niezbędny warunek rozwiązania tego, co nazwał „głębokim kryzysem” w Armenii.

Muszą być wybory przedterminowe. [Ostatnie] wybory parlamentarne odbyły się dwa lata temu. Obecne władze dwa lata temu zdobyły mandat dla Zgromadzenia Narodowego i rządu. Armenia, która istniała dwa lata temu, różni się od dzisiejszej Armenii” – stwierdził prezydent Sarkissian.

Rząd tymczasowy i przyśpieszone wybory

Według szefa państwa kraj powinien być teraz zarządzany przez tymczasowy i politycznie neutralny rząd, który przeprowadzi przyspieszone wybory w ciągu roku, powiedział. Sarkissian po raz pierwszy wezwał do wcześniejszych wyborów 16. listopada w związku z protestami opozycji przeciwko warunkom porozumienia o zawieszeniu broni między Armenią a Azerbejdżanem.

Opozycja w kraju obwinia premiera Nikola Paszyniana za klęskę militarną i uważa, że musi on ustąpić. Paszynian odrzucił żądania opozycji i jak dotąd nie dał żadnych sygnałów, że jest gotowy do wcześniejszych wyborów. Zamiast tego obiecał przetasować swój gabinet w celu „ustanowienia stabilności” w kraju w nadchodzących miesiącach.

Premier oświadczył w środę, że dążenie opozycji do zmuszenia go do ustąpienia nie jest wspierane przez większość Ormian. Jego polityczni sojusznicy argumentowali wcześniej, że tylko kilka tysięcy osób wzięło udział w antyrządowych wiecach w Erywaniu.

Małe pole manewru Prezydenta

„O obecnym kryzysie nie decyduje liczba ludzi [protestujących] na ulicach” – powiedział Sarkissian w pozornej odpowiedzi na takie argumenty. „Uważam, że w Armenii mamy naprawdę głęboki kryzys, a prosta analiza pomoże nam zrozumieć, dlaczego na ulicach nie ma 100 000 lub 200 000 ludzi”.

Prezydent, który ma w dużej mierze uprawnienia ceremonialne, stanowczo zaprzeczył twierdzeniom niektórych zwolenników rządu, że chce zostać premierem. Wskazał jednak na chęć silniejszego wpływu na politykę rządu i procesy polityczne.

„Jestem w stanie wykorzystać tylko 5 lub 10 procent swojego potencjału dla mojego kraju ze względu na ograniczenia konstytucyjne lub brak otwartości na współpracę moich partnerów… Wierzę, że mogę zrobić znacznie więcej w stosunkach międzynarodowych i obszarach związanych z inwestycjami, kulturą i dyplomacją, ale robię bardzo mało” – narzekał Sarkissian.

Powiązany artykuł