Od czasu wznowienia działań wojennych w nieuznawanej na arenie międzynarodowej Republice Górskiego Karabachu prezydent Władimir Putin kilkukrotnie rozmawiał z premierem Armenii Nikolem Paszynianem. W większości przypadków inicjatywa należała do Erywania.

Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow odbył rozmowy ze swoimi odpowiednikami z Armenii, Azerbejdżanu, Iranu oraz Turcji. Jak poinformowały media w Armenii o sytuacji na Kaukazie Południowym rozmawiali także sekretarze bezpieczeństwa Rosji i Armenii – Nikołaj Patruszew oraz Armen Grigorian.

Do deklaracji o gotowości wojskowego wsparcia Azerbejdżanu przez Turcję, odniósł się rzecznik prasowy prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow. Podkreślił, że warto powstrzymać się od takich zapowiedzi, które są „dolewaniem paliwa do ognia”.

Utrzymać zawieszenie broni

Zgodnie z płynącymi komunikatami działania dyplomatyczne Kremla ograniczyły się do wezwania do zaprzestania walk oraz do podjęcia mediacji w ramach Mińskiej Grupy OBWE.

Oficjalnie Moskwa nie zaoferowała żadnej nowej propozycji pokojowej, nie próbowała oskarżać Armenii i Azerbejdżanu o wszczęcie walk, starając się nie opowiadać po którejkolwiek ze stron konfliktu. Kreml nie wsparł także Armenii w ramach sojuszu wojskowego Organizacji Układu Bezpieczeństwie Zbiorowym.

Jednak przyznanie byłoby w obecnej sytuacji niegodne z statusem bowiem walki toczą się na obszarze nieuznawanym przez nikogo, a nie na terytorium Armenii.

Przekaz w rosyjskich mediach stara się tonować nastroje i przedstawiać punkt widzenia obydwu państw. Część rosyjskich mediów kreowało opinię, że rzeczywistym prowodyrem i beneficjentem walk jest Turcja, która wykorzystuje eskalacje walk w Górskim Karabachu, do zmiany układu sił w regionie i degradacji pozycji Rosji.

Kreml musi utrzymać równowagę w konflikcie

Koncyliacyjny przekaz Moskwy wskazuje, że osiągnięcie przewagi przez którąś ze stron w konflikcie nie leży w jej interesie. Rosja jest beneficjentem 30-letniego status quo w regionie i trwającego konfliktu Armenii i Azerbejdżanu o Górski Karabach, który pozwalał jej na zachowanie równowagi w relacjach z tymi państwami.

Uczestnictwo Rosjan w nowej odsłonie negocjacji pokojowych z udziałem Zachodu Moskwa będzie próbowała wykorzystać, by wzmocnić swój wizerunek arbitra w regionie. Dodatkowo Rosja może stworzyć w ten sposób pretekst do powolnej normalizacji stosunków z Zachodem. Potencjalne niepowodzenie rokowań pokojowych połączone z dalszą eskalacją nie leżą w interesie Moskwy i wolałby ona uniknąć takiego biegu wydarzeń.

Daleko do wejścia mirotworców

Gdyby do niego jednak doszło, Kreml dążyć będzie do utrzymania pozycji głównego rozgrywającego na Kaukazie Południowym. Ponadto zostałby zmuszony do bardziej zdecydowanych kroków wobec Baku (oraz pośrednio wspierającej go Turcji, która próbuje wzmacniać swoje wpływy kosztem Rosji).

Kreml może jednocześnie spróbować wykorzystać negocjacje pokojowe do odwrócenia uwagi społeczności międzynarodowej od napięć w relacjach z Zachodem (sprawa Nawalnego, kryzys na Białorusi, wojna na Ukrainie).

Najbliższe działania Rosji będą zależne od dalszych poczynań Baku i Ankary. Rosja utrzymując status wiernego sojusznika może wesprzeć Erywań ponadplanowymi dostawami uzbrojenia, tak by Armenia była w stanie utrzymać swoje pozycje do czasu trwałego zawieszenia broni. Dopuszczalnym i branym pod uwagę przez Rosję ustępstwem dla stworzenia pokoju może być zaakceptowanie niewielkich zmian terytorialnych w Górskim Karabachu na niekorzyść Armenii.

Zaangażowanie wojskowe Rosji w spór między Armenią i Azerbejdżanem po stronie Erywania jest obecnie mało prawdopodobne. Koniecznym warunkiem zmiany dotychczasowej polityki Rosjan byłoby zdecydowane zaangażowanie wojskowe w walki Ankary, czego Kreml nie mógłby pozostawić bez oczywistej odpowiedzi.