Narastający spór między prezydent Gruzji, a partią rządzącą przerodził się w otwartą konfrontację 31 marca, kiedy Salome Zurabiszwili wygłosiła najcięższe zarzuty pod adresem rządzącego Gruzińskiego Marzenia podczas orędzia w parlamencie.  Podczas przemówienia w parlamencie prezydent skierowała mocne przesłanie do elity politycznej Gruzji.

„Gdzie dzisiaj stoicie? Dlaczego odeszliście od woli ludu, od mandatu nadanego wam przez lud?” Zurabiszwili zapytała rządzący establishment trzy tygodnie po masowych proeuropejskich protestach w Tbilisi.  

Przypomniała partii rządzącej, że została wybrana ponad dekadę temu z obietnicą zaprowadzenia sprawiedliwości i demokracji oraz zabezpieczenia drogi do integracji z Unią Europejską. Powiedziała, że ​​na początku swoich rządów Gruzińskie Marzenie i jej miliarder Bidzina Iwaniszwili pomogli zbudować pluralistyczne środowisko medialne i polityczne, uwolnili biznes od rządowych wymuszeń i wzmocnili europejsko-atlantycką ścieżkę Gruzji. 

Zmiana tożsamości Gruzińskiego Marzenia

Powiedziała, że ​​poparcie kandydatury urodzonej we Francji dyplomatki, takiej jak ona, w 2018 roku było również krokiem w kierunku integracji z Unią Europejską. „Ale jesteście rządem, który zaczął zmieniać swoje stanowiska” – powiedziała prezydent.  Stwierdziła, że ​​pierwotny pluralizm został zastąpiony rządami jednej partii, prawa uchwalane są jednostronnie, reformy sądownictwa utknęły w martwym punkcie, a zaangażowanie w integrację europejską jest kwestionowane. 

„Gruzińskie Marzenie powoli pozbawiono odmiennych opinii i alternatywnych poglądów politycznych. W swoich szeregach nie można usłyszeć nawet lekko sprzecznej opinii, ponieważ groziłoby to wydaleniem”. Powiedziała, że ​​przede wszystkim Gruzińskie Marzenie w ostatnich latach zaczęło sabotować nadrzędny priorytet polityki zagranicznej, jakim jest dążenie do członkostwa w UE. „Wątpliwości pojawiły się po raz pierwszy, kiedy zaproszono Gawriłowa w 2019 roku” – powiedziała, odnosząc się do wysoce kontrowersyjnego pojawienia się rosyjskiego posła w gruzińskim parlamencie cztery lata temu. 

Zurabiszwili nadal atakowała, gdy mówiła o swoim byłym dobroczyńcy Bidzinie Iwaniszwilim, który wciąż jest powszechnie postrzegany jako szara eminencja gruzińskiej polityki, i skoncentrowała swój gniew na przywództwie Gruzińskiego Marzenia. Powiedziała, że ​​przywódcy partii uczynili swoją rozrywką obrażanie europejskich partnerów i snucie teorii spiskowych na temat kolektywnego Zachodu, który próbuje otworzyć drugi front w Gruzji, wciągając naród w wojnę z Rosją. 

„Bez względu na to, jak bardzo próbujecie narzucić ludziom te wszystkie fałszywe scenariusze […], nic z tym nie osiągniecie. Faktem jest, że dziś Tbilisi i Moskwa trzymają się tej samej linii, mówiąc o drugim froncie. Możecie mówić, co chcecie, o spiskach drugiego frontu, ale ludzie doskonale wiedzą, że UE została zbudowana na idei pokoju, a nie wojny”. 

Pochwały od opozycji, wyrzuty rządzących

Zurabiszwili piętnowała partię za to, że nie docenia ekonomicznej i demokratycznej pomocy Brukseli oraz za twierdzenia, że ​​unijne normy moralne są nie do pogodzenia z gruzińską kulturą.  Prezydent pogroziła też Gruzińskim Marzeniem za próby partii, by zmusić ją do uległości. „Możecie mi grozić oskarżeniem i pozwać do Trybunału Konstytucyjnego, ile chcecie, możecie zakazać mi wyjazdów za granicę i czepiać się mojej znajomości języka gruzińskiego […] ale nie uda wam się zmienić mojego celu” – stwierdziła. 

Prezydent celowo wybrała 31 marca na datę jej orędzia. W tym dniu minęła 32. rocznica referendum Gruzji za niepodległością od Związku Radzieckiego. Powiedziała, że ​​tak jak wtedy, Gruzja stoi teraz na głównym rozdrożu. Powiedziała, że ​​tak jak tamten rząd spełnił marzenie Gruzji o niepodległości, tak dzisiejszy rząd musi dotrzymać obietnicy wprowadzenia Gruzji do Europy. 

Gdy prezydent opuściła mównicę, posłowie opozycji na zmianę ją chwalili. Tymczasem członkowie Gruzińskiego Marzenia zasypywali prezydenta wyrzutami. „Słyszeliśmy dziś od niej wiele mylących wypowiedzi, ale wciąż mam nadzieję, że nie przekroczy czerwonych linii” – powiedział przewodniczący partii Irakli Kobakhidze.