Władze Kazachstanu z prezydentem Kassymem-Żomartem Tokajewem na czele podjęły dalsze kroki w ramach przetasowań rządowych, pozbawiając byłego prezydenta Nursułtana Nazarbajewa dożywotnich stanowisk. Wszystko kilkanaście dni po największych od uzyskania niepodległości protestach, które przetoczyły się w całym kraju.
Tokajew zwolnił ministra obrony Murata Bektanowa 19 stycznia i natychmiast powołał na to stanowisko Rusłana Żagsylygowa – byłego wiceministra spraw wewnętrznych. Niższa izba parlamentu zatwierdziła wniosek kilku deputowanych o pozbawienie byłego prezydenta Kazachstanu prawa do dożywotniego stanowiska przewodniczącego Zgromadzenia Narodu Kazachstanu.
Protesty w mieście Zhanaozen na początku stycznia w związku z nagłą podwyżką cen paliwa szybko rozprzestrzeniły się w Kazachstanie i doprowadziły do gwałtownych starć w największym mieście kraju Ałmaty i innych miejscach.
Większość gniewu protestujących była skierowana wobec Nazarbajewa, który rządził Kazachstanem od 1989 roku, zanim przekazał prezydenturę Tokajewowi. Jednak powszechnie uważano, że zachowuje pełnie władzy kierując sprawami kraju z tylnego fotela.
Po przejęciu kierowanej przez Nazarbajewa Rady Bezpieczeństwa Tokajew rozpoczął proces przetasowań na szczytach władzy ograniczając wpływy klanu pierwszego prezydenta Kazachstanu. Obecny przywódca kraju poddał publicznej krytyce fakt, że pod przywództwem swojego poprzednika w Kazachstanie pojawiło się wiele lukratywnych biznesów i niezwykle bogatych ludzi. Teraz według prezydenta nadszedł czas, aby zwykli ludzie otrzymali to, na co zasłużyli.
W międzyczasie coraz większa liczba bliskich krewnych Nazarbajewa straciła swoje oficjalne stanowiska, co sugeruje, że władze zamierzają oczyścić administracje i biznes z otoczenia byłego prezydenta. Nazarbajew, który milczał podczas protestów, wydał 18 stycznia mocno zredagowane oświadczenie wideo, potwierdzające, że nie jest już szefem Rady Bezpieczeństwa. Zaprzeczył również jakimkolwiek rozdźwiękom między nim a Tokajewem.
Władze Kazachstanu podają, że podczas zamieszek zginęło 227 osób, w tym 19 funkcjonariuszy organów ścigania, a 12 tys. zatrzymano. Organizacje zajmujące się prawami człowieka twierdzą, że liczba ta może być znacznie wyższa.