Armenia obchodziła 21 września 30. rocznicę odzyskania niepodległości, ale po klęsce militarnej i w mocno spolaryzowanym środowisku politycznym święto to odbyło się w stanie niemalże egzystencjalnego kryzysu. Było ono za to okazją do dalszej polaryzacji.
Ruch niepodległościowy Armenii był głęboko spleciony z Ruchem Karabachskim, który dążył do zjednoczenia większości ormiańskiego Górskiego Karabachu – wówczas części sowieckiego Azerbejdżanu – z Armenią. Niepodległości towarzyszyło zwycięstwo militarne, które zapewniło kontrolę nad Karabachem. Ale teraz, gdy większość Karabachu została ponownie utracona w wyniku zeszłorocznej wojny z Azerbejdżanem, a reszta jest nadal zagrożona, wielu w tym kraju pyta, co oznacza niepodległość.
Premier Nikol Paszynian zapewnił, że rocznica będzie kontrowersyjna, gdy z dwutygodniowym wyprzedzeniem zapowiedział uświetnienie jej „kolorową na dużą skalę uroczystością” na centralnym placu Republiki w Erewaniu. Ten dobór słów wywołał błędną nutę wśród wielu cierpiących rodzin po ponad 4000 zabitych w czasie wojny, dziesiątkach tysięcy rannych żołnierzy, dziesiątkach tysięcy przesiedlonych Ormian z Karabachu i żołnierzach wciąż przebywających w azerbejdżańskim areszcie.
Kontrowersje wokół obchodów
„Kiedyś każde takie święto było naznaczone defiladą wojskową. Nie mamy dziś defilady wojskowej, a musimy pogodzić się z rzeczywistością, bo po wojnie takich możliwości nie ma” – powiedział szef opozycyjnej frakcji Armenia w parlamencie, były minister obrony Sejran Ohanjan. „W tej sytuacji nie uważam za stosowne organizować kolorowych wydarzeń. To dowodzi, że rząd nie zna realiów tego kraju i nie zdaje sobie sprawy z tego, co stało się z Armenią”. „Mamy świeże groby w Yerablur [krajowy cmentarz wojskowy], zaginionych ludzi i jeńców” – wtórował Gegham Nazarjan, członek opozycyjnego sojuszu Armenia.
Paszynian później przeprosił za swój dobór słów, ale wiele z nich nie zostało ułagodzonych. Odbyło się kilka protestów krewnych poległych żołnierzy, osób zaginionych i więźniów, regularnie gromadzących się przed budynkiem rządowym, wyrażających swoją pogardę dla rządu. „On [Paszynian] zmienił nasze życie w czarny scenariusz, a teraz ma kolorowe przedstawienie” – powiedział dziennikarzom ojciec jednego z poległych żołnierzy podczas protestu 16 września.
W końcu uroczystości nie były kolorowe. Tradycyjna parada wojskowa została zastąpiona przemarszem żołnierzy z karabinami, ale bez ciężkiego uzbrojenia. Kontrowersje nadal budził Paszynian. Podczas wizyty w Yerablur krewni żołnierzy – niektórzy z nich czekali godzinami – próbowali zablokować mu przybycie, ale z dużą ochroną wszedł na cmentarz bocznym wejściem. Dziennikarze nie mieli wstępu. Jeden młody człowiek krzyknął do premiera: „Nikol, odpowiesz razem z Serżem i Koczarianem [byłymi prezydentami Armenii] za poświęcenie tych ludzi, za sprzedanie Turkom, odpowiesz za zrujnowanie naszej niepodległości, odpowiesz za sprzedaż naszej niezależności”. Został zatrzymany przez policję.
Wieczorne wydarzenie na Placu Republiki, z muzyką symfoniczną i pokazem świateł, w refleksyjnym nastroju przypominało bardziej coroczne obchody ludobójstwa Ormian niż standardowe obchody Dnia Niepodległości. W swoim wystąpieniu podczas wydarzenia Paszynian próbował dopasować swoją retorykę do delikatnych emocji dnia.
„Historia pokazała i udowodniła, że zwycięstwo w wojnach nie zawsze było zwycięstwem w ogóle, tak samo, klęska w wojnach nie zawsze była porażką w ogóle” – powiedział szef rządu. „Musimy przekształcić naszą porażkę w zwycięstwo, ale musimy także zmienić naszą formułę zwycięstwa, ponieważ historia pokazała, że nie zawsze trzeba pokonywać innych, aby odnieść zwycięstwo”.