Protesty w Biszkeku. Dzień drugi

W ciągu jednej nocy sytuacja polityczna w Kirgistanie została wywrócona niemalże do góry nogami. Dzień po wyborach parlamentarnych przez Biszkek przetoczyły się protesty, które (na obecną chwilę) doprowadziły do zajęcia siedziby parlamentu i prezydenta przez demonstrantów oraz unieważnienia wyniku wyborów przez Państwową Komisję Wyborczą. Według rządu Kirgistanu w nocnych starciach antyrządowych demonstrantów z policją w Biszkeku zginęła jedna osoba, a 590 zostało rannych.

Dzisiaj w ciągu dnia Państwowa Komisja Wyborcza Kirgistanu przekazała informację o unieważnieniu wyniku wyborów. ,,Wyniki wyborów parlamentarnych, które odbyły się 4 października 2020 r., zostały dziś uznane za nieważne” – stwierdziła Komisja Wyborcza w informacji opublikowanej na stronie internetowej. Decyzja została podjęta w celu „przeciwdziałania napięciom” w kraju – powiedziała agencji Interfax przewodnicząca Komisji Nurżan Szaildabekowa.

Reakcja Prezydenta

Demonstranci zdumiewająco szybko przejęli kluczowe budynki rządowe , co miało miejsce kilka godzin po tym, jak policja próbowała przerwać demonstracje. Jednak policja i pozostałe służby, nie podjęły zdecydowanych działań w celu spacyfikowania demonstracji.
W międzyczasie prezydent Sooronbai Dżenbekow, który 6 października wczesnym rankiem uciekł z siedziby rządu Białego Domu w centrum Biszkeku, wygłosił krótkie oświadczenie wzywające do spokoju. Jego dokładne miejsce pobytu nie jest znane.
„Wczoraj w nocy pewne siły polityczne próbowały nielegalnie przejąć władzę” – powiedział Dżenbekow z ponurą miną.

Prezydent Kirgistanu zapewnił przy tym, że po zamieszkach sytuacja w kraju jest pod kontrolą. Sooronbai Dżenbekow wezwał też we wtorek swoich przeciwników do zaprzestania protestów. Działania protestujących opisał jako próbę nielegalnego przejęcia władzy przez niektóre siły polityczne. Na swojej stronie internetowej Dżenbekowem oświadczył, że nakazał siłom bezpieczeństwa, aby nie używały broni palnej i potwierdził gotowość do unieważnienia kwestionowanych wyników niedzielnych wyborów parlamentarnych.

Polityczne deja vu

Kiedy byli prezydenci Kirgistanu Askar Akajew i Kurmanbek Bakijew zostali obaleni ze stanowisk w 2005 i 2010 r. przeciwnicy polityczni byli w stanie szybko skonstruować rządy tymczasowe. Nic takiego nie wydarzyło się w tym wypadku – zwłaszcza, że prezydent Dżenbekow nie został faktycznie obalony. Zamiast tego grupa liderów partii opozycyjnych utworzyła Radę Koordynacyjną. Szefem tego organu został przywódca partii Butun Kirgistan Adakhan Madumarov, bliski współpracownik Bakijewa. „Dzisiaj najbardziej nieprzyjemną rzeczą jest być za coś odpowiedzialnym. Zaproponowali moją kandydaturę, a ja z kolei zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby ustabilizować sytuację” – powiedział Madumarow.

Oprócz zajęcia siedziby parlamentu i prezydenta demonstranci opanowali gmach Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego i uwolnili z niego byłego prezydenta Kirgistanu Ałmazbeka Atambajewa, który w czerwcu został skazany na 11 lat i dwa miesiące więzienia za korupcję. Były prezydent twierdzi, że jest niewinny, a zarzuty wobec niego są motywowane politycznie.

W niedzielnych wyborach do 120-osobowego parlamentu prawie 50 proc. głosów zdobyły dwie partie. Partia Birimdik (Jedność), związana z prezydentem Dżenbekowem (z list tej partii startował m.in. brat głowy państwa) oraz jej koalicjant Mekenim Kirgistan (Ojczyzna Kirgistan), powiązana z wpływowym, biznesmenem Rajymbekem Matraimowem. Siedmioprocentowy próg wyborczy przekroczyły jeszcze dwa inne ugrupowania. Frekwencja wyniosła 56,2 procent.